Schudła ponad 40 kg w 9 miesięcy – historia mojej pacjentki, pani Eweliny
Poznajcie historię mojej pacjentki, pani Eweliny, która schudła w 9 miesięcy ponad 40 kg.
Zaczynała współpracę ze mną (w marcu 2021 roku) z wagą 114 kg i BMI wskazującym na otyłość III stopnia.
Obecnie waży 73 kg, a jej BMI jest już prawie w normie (póki co wskazuje na nadwagę).
Oprócz utraty kilogramów pani Ewelina zawalczyła też o własne zdrowie i samopoczucie, znacznie poprawiły się wyniki jej badań. Na chwilę obecną cukrzyca już nie czai się za rogiem.
Zapraszam Was do przeczytania wywiadu, gdzie pani Ewelina dzieli się swoją historią odchudzania. Zachęcam też do zostawienia pani Ewelinie kilku ciepłych słów w komentarzu, bo wykonała ogromną pracę i należą jej się mega gratulacje!
Co panią skłoniło do rozpoczęcia odchudzania? Czy był jakiś szczególny powód?
Jako osoba otyła od zawsze, całe życie borykałam się ze świadomością, że kiedyś przyjdzie taki czas, że będę zmuszona zabrać się za siebie i schudnąć.
Stale jednak żyłam w przekonaniu, że to jeszcze nie ten moment, że jeszcze mam czas. Od 10 lat biorę letrox na niedoczynność tarczycy, myślałam, że to tarczyca jest odpowiedzialna za uporczywą utratę włosów od ponad 12 lat. To właśnie utrata moich bujnych włosów była pierwszym sygnałem, że coś niedobrego dzieje się w moim organizmie.
Kiedy mój pierwszy endokrynolog zlecił mi przyjmowanie letroxu, niespecjalnie się tym przejęłam, uznałam, ze tarczyca potrzebuje małego wsparcia przez chwilę i będzie dobrze. Nie było i nie jest, ta mała tabletka nie jest cudownym lekiem ani remedium na wszystko, ale żeby to zrozumieć potrzebowałam wielu lat i znacznego pogorszenia stanu zdrowia.
Na co dzień mieszkam w niewielkiej wiosce na północy Szkocji: cudowne widoki, zorze polarne obserwowane z ogrodu, czyste powietrze, natura na wyciagnięcie ręki, zaprzyjaźnione stado jeleni pasących się w ogrodzie, jeden dość drogi supermarket, jeden warzywniak, przychodnia, gdzie lekarze sprawdzają twoje symptomy chorobowe w specjalnej wyszukiwarce internetowej, 2,5 h jazdy samochodem do najbliższego dużego miasta, 5,5h jazdy na lotnisko. Niebo i piekło jednocześnie.
Gdy więc utknęłam tam na pierwszy lockdown, po początkowym stresie było w sumie całkiem fajnie: mnóstwo czasu na opalanie się (najpiękniejsza wiosna i najwyższe temperatury w okolicy od lat), pływanie, spacery, czytanie i jedzenie. W pewnym momencie włosy praktycznie przestały wypadać, pierwszy raz od lat.
Jednak we wrześniu, już po powrocie do pracy, zaczął mnie boleć ząb, gdy w końcu dostałam się do dentysty (1h jazdy od mojego miejsca zamieszkania), zostałam poinformowana, że ze względu na Covid nie wykonują wielu czynności, m.in. borowania, więc w mojej sytuacji mogą albo wyrwać mi ząb, albo podać miejscowo antybiotyk, a ja sama mam poszukać kogoś, to podejmie się leczenia zęba gdzieś indziej. Do lekarza, który podjąłby się leczenia, jak się szybko okazało kanałowo, udało mi się dotrzeć dopiero prawie w połowie lutego (Covid i odwołane loty do PL – przyp. autora). Po trzech miesiącach ostrego stanu zapalnego i przyjmowania jak cukierków tabletek przeciwbólowych.
Licząc od marca 2020 roku do lutego 2021 roku przytyłam w sumie jakieś 16 kg, z czego ponad połowa w ciągu ostatnich trzech miesięcy, gdy głównie zajadałam stres, ból, kiepskie samopoczucie i inne problemy. W tak zwanym „między czasie” skończył mi się też letrox i nie byłam w stanie bez świeżych wyników badań dostać recepty na kontynuację.
Przerażona wagą i moim wyglądem w lustrze poszłam od razu zrobić badania, diagnoza: cukrzyca.
Masa innych złych rzeczy wyszła wtedy w badaniach krwi: totalnie rozregulowania tarczyca, krytycznie niskie D3, anemia żelazowa, ferrytyna niziutko, insulina 15,6 (wskazująca na insulinooporność – przyp. autora), OB i CRP jarzyły się na czerwono, a wątroba i lipidogram jak u alkoholika. Ale to właśnie mała notatka obok wyniku glukozy na czczo spowodowała, że wbiłam się w betonową ścianę.
Mój ojciec jest cukrzykiem, jego matka też i jej rodzeństwo. Od przedszkola słyszałam o tej chorobie, o niesamowitych powikłaniach, o „stopie cukrzycowej”, niegojących się ranach, widziałam je na własne oczy i obiecałam sobie, że mnie to nie dopadnie. A tu niespodzianka, diagnoza – cukrzyca w wieku 35 lat.
Przez ten czas, gdy utknęłam w UK, w mojej głowie zaczęła dojrzewać myśl, mocno intuicyjna, że chyba nadszedł „ten” czas.
Jakoś chyba latem (2020 roku – przyp. autora) w końcu zdecydowałam się założyć konto na Instagramie, ale nie po to, żeby się pokazywać, ale aby mieć dostęp do ciekawych treści, obserwowałam jak pandemiczne życie przeniosło się na tę platformę. Skończyło się to tak, że głównie obserwowałam konta edukacyjne, mój coraz gorszy nastrój, okropne jedzenie, przybieranie na wadze, intuicyjnie kierowały mnie w stronę wiedzy i poszukiwania odpowiedzi.
Tak zaczęłam obserwować Pani konto na INSTAGRAMIE , a że mam zwyczaj scrollować najpierw nowe konto, zanim uznam, ze warto je zacząć obserwować, szybko przekonałam się, że mamy nie tylko podobne podejście do żywienia, ale i podobny smak. Intuicja podpowiadała mi wtedy, ze powinnam powalczyć o tę właśnie współpracę, bo już wtedy wiedziałam, że sama nie dam rady, a dłużej tak żyć nie mogę.
I tak to się zaczęło :), W lutym 2021 roku od wagi 114 kg przy wzroście 161 cm.
Czy podejmowała pani wcześniej próby odchudzania? Ewentualnie jakie? Czy były efekty?
Nie znam osoby, która choć raz w życiu by się nie odchudzała. Natomiast określiłabym siebie jako osobę bardzo logiczną i zdroworozsądkową, więc po jednej szybkiej próbie z dietą Dukana, gdy była modna, podjęłam współpracę z dietetyczką w 2016 roku. Uwielbiam jeść i nienawidzę się głodzić, nie umiem wytrzymać bez jedzenia dłużej niż 24h, więc głodówki zwyczajnie u mnie odpadały. Dietetyczka rozpisała mi ramowy schemat 4 posiłków, miałam ograniczoną ilość węglowodanów złożonych, białek i tłuszczy, natomiast mogłam zjadać dowolna ilość warzyw w posiłkach, bez podjadania. W trzy miesiące zgubiłam prawie 16 kg, potem pojechałam na Islandię i po powrocie nie umiałam już wrócić do dobrych nawyków. Ten rok (2016 – przyp. autora) skończyłam z wagą 96 kg i do 2020 roku udawało mi się nie przekroczyć 100 kg.
Co było najtrudniejsze podczas odchudzania?
Najtrudniejsze było pokonanie zmęczenia na koniec dnia i po ponad 13h ciągłej pracy znaleźć siłę na przygotowanie posiłku na kolejny dzień. Niełatwo też było odmawiać wszechobecnych słodkości, bliska znajoma jest cukiernikiem, więc kilka razy w tygodniu miałam dostęp do pysznych domowych wypieków.
Ponadto, pracując w restauracji cały czas patrzy się na pyszne pachnące jedzenie i wystarczy, że powiem jedno zdanie i mogę dostać takie samo, nawet każdego dnia, nie musiałabym wtedy „męczyć” się z gotowaniem. Poza tym, w szczególnie pracowitych miesiącach letnich, bywało, że nie było czasu zjeść posiłku, natłok pracy i limity czasowe powodowały, że nie wiedziałam często, która jest godzina. Organizm domagał się posiłku i to było dla mnie sygnałem, że znowu nie wypełniam obietnicy danej samej sobie: ze nie będę odpuszczać pór posiłków, nie będę się przegładzać.
Dlaczego wybrała pani akurat moją Poradnię Zdrowa Dieta?
Nauczyłam się ufać własnej intuicji, już w grudniu 2020 roku wiedziałam, że nadchodzi czas, gdy muszę podjąć decyzję czy zaczynam poważna walkę o swoje zdrowie czy znowu nie. Zaczęłam śledzić wartościowe, edukacyjne profile na Instagramie. Pewnego dnia znalazłam Zdrową Dietę, szybko zauważyłam, że mamy podobne podejście do kwestii jedzenia i bardzo podobny smak. Sprawdziłam stronę internetową (https://zdrowadieta.info.pl/), kilka opublikowanych przepisów, wpisy na blogu i wiedziałam już, że Pani można zaufać. Diagnoza: cukrzyca, po prostu przyspieszyła podjęcie decyzji, wiedziałam, ze mój naciągany czas się skończył i muszę działać już. Fantastyczne było to, jak szybko i poważnie zostałam potraktowana, to mnie tylko utwierdziło w słuszności mojego wyboru.
Co dała pani pomoc dietetyka podczas odchudzania?
Pomoc dietetyka dała mi poczucie zaopiekowania; świadomość, że ktoś potraktował mnie poważnie i uruchomił swoje zasoby, żeby mi pomóc. Zrozumienie, że jest ktoś, kto wie jak postępować w sytuacji, w której obecnie się znajduje i jeśli zaufam i będę się stosować do zaleceń, to mam wielkie szanse wyjść z tego trudnego położenia. Poczucie, że nie jestem sama, że mogę zapytać o radę, wyżalić się, pochwalić lub pomarudzić.
Oraz, że bez względu na to, co jest w raporcie, zawsze dostanę na niego rzetelną odpowiedź, pomoc i wsparcie. Gdy nam idzie za dobrze lub po prostu dobrze przez jakiś czas, a potem tempo utraty kilogramów spada, ale nie zatrzymuje się, to jest w nas takie przekonanie, że może mogę coś robić lepiej, może utnę sobie trochę kalorii, żeby znowu szybko leciało. A to nie o to chodzi, należy nie pozwolić losowi wytrącić nas z naszego dobrego toru, a w tej sytuacji pomocna dłoń, raporty wysyłane regularnie co dwa tygodnie, staja się naszą kotwicą, póki nie będziemy dostatecznie pewni i silni, żeby zarzucić własną, która zdoła oprzeć się sztormom.
Czy miała pani jakieś chwile zwątpienia/słabości? Czy chciała pani „rzucić dietę”?
W sumie nie, jakieś zniechęcenie ze zmęczenia, czasem ochota zjeść bez liczenia i myślenia. Ale wtedy pozwalam sobie wyjść ze znajomymi, wypić wino. Następnego dnia wracałam do swojego sposobu żywienia. Po pierwsze dla zdrowia, po drugie czuję się lepiej na własnym jedzeniu.
Jakie były pani ulubione potrawy w diecie?
Makaron w cytrynowym sosie z groszkiem i łososiem, dal z soczewicy, carbonara, gulasz z indykiem, koktajle, owsianki. Sporo tego, choć indyk z bakłażanem i octem najczęściej powtarzam. Plus nauczyłam się wielu trików jak i co z czym łączyć, o dodawaniu strączków do mięsnych dań i dodawanie smoothies do kanapek.
Jak radzi sobie pani z zachciankami? Bo wiem, że na pewno czasem przychodzi ochota na coś „spoza rozpiski”?
Zawsze miałam tak, że albo słodycze mogłyby dla mnie nie istnieć albo nie umiałam przestać ich jeść. Mając tego świadomość starałam się nie sięgać po słodycze przez prawie 6 pierwszych miesięcy, potem pozwalałam sobie od czasu do czasu po posiłku w ramach bilansu energetycznego. Raz wpadłam w stary ciąg słodyczowy, gdy codziennie coś musiało wpaść, słodkie krążyło w głowie. Po 5 dniach po prostu zebrałam się sama w sobie, zastanowiłam co się dzieje i udało mi się uciąć słodkie. Zauważyłam że słodkie śniadania pomagały utrzymać zachcianki w odwrocie. A jeśli chodzi o niesłodkie zachcianki, to jestem w stanie każde jedzenie przygotować wg zasad i zbilansować.
Czy podczas diety nie ucierpiało pani życie towarzyskie? Wyjścia ze znajomymi do restauracji/ na imprezę?
Uważam, że dieta to nasze codzienne wybory, my decydujemy po co sięgamy. Jeśli moje towarzystwo ma problem z moimi wyborami, to nie mój kłopot, każdy odpowiada za siebie.
Ale jeśli mam ochotę na totalnie nie dietetyczne jedzenie to po nie sięgam, jeśli mam ochotę na alkohol, to zawsze znajdzie się czerwone wytrawne wino lub wódka z lodem i wodą. To nasze codzienne wybory, dieta na resztę życia, balans powinien być nie tylko na talerzu, ale i w głowie, albo przede wszystkim tam! Nie każde wyjście musi kończyć się burgerem, sałatki też są ok.
Czy oprócz diety dodatkowo włączyła pani jakąś aktywność fizyczną?
Nie miałam czasu na żadną inną aktywność, pracując 12-14h dziennie fizycznie, najważniejsze było żeby znaleźć choć trochę czasu na regeneracje, robiłam dziennie 25-30 tysięcy kroków. Natomiast gdy zmniejszyłam ilość pracy, powoli zaznajamiam się z siłownia, uwielbiam spacerować, niedawno odkryłam, że mogę nawet biegać.
Jak długo towarzyszył pani problem z nadmiernymi kilogramami? Jak jadło się u pani w domu rodzinnym?
Od zawsze! A w domu była standardowa, polska kuchnia: biała mąka, zasmażki, pierogi, typowe zupy, domowe ciasta, chleb. Bardziej to, że zawsze jadłam bardzo szybko, kończyłam wcześniej niż ktokolwiek inny, poczucie sytości nie miało szans właściwie działać. Musiałam najeść się zawsze do syta, nie było szans na nic innego. Plus deserek po kolacji.
Co utrata tylu kilogramów zmieniła w pani życiu?
Czuje się lżejsza i silniejsza fizycznie. Generalnie zdrowie znacznie się poprawiło, wydolność bez porównania, a także tak zupełnie przyziemne rzeczy: łatwość w znalezieniu ubrań, większy wybór, wszystko lepiej leży. Fajnie było uczyć się na nowo swojej figury. Nadziwić się nie mogłam, gdy po 9 miesiącach diety, utracie 41 kg, zrobiłam sobie selfie z siostrą, nie mogłam poznać samej siebie na tych zdjęciach. Widziałam własną twarz codziennie w lustrze, ale wtedy pierwszy raz uderzyło mnie jak bardzo się zmieniłam. Ciekawe doświadczenie.
Jakie ma pani rady dla osób, które dopiero zaczynają? Jak się nie poddać? Jak nie stracić motywacji?
Nasza motywacja powinna być podyktowana dbaniem o samych siebie. O poprawę zdrowia lub zapobieganie chorobom.
Żyjemy w szczególnych czasach: duża prędkość życia, stres, presja zewsząd: dotycząca wyglądu, wymagań i oczekiwań innych wobec nas: zanieczyszczenia, kiepska jakość żywności, wszechobecny plastik.
Znam bardzo niewielu ludzi bez choćby drobnych problemów zdrowotnych. Uważam że musimy być bardziej świadomi na wielu różnych płaszczyznach. Bardzo trudno dziś trafić na dobrych lekarzy, takich którzy mają czas posłuchać o naszych problemach, chce im się zastanowić nad właściwą terapią, zadać sobie trud rozwiązania zagadki, a nie tylko wzruszyć ramionami, że albo nic nie ma albo oni nie wiedzą jak pomoc. To od nas w gruncie rzeczy zależy czy uda się zatrzymać ewentualne lub postępujące zmiany w naszym zdrowiu.
Zdrowa dieta, zwłaszcza ta z niskim indeksem i ładunkiem glikemicznym, to najlepsza przysługa jaką można oddać samemu sobie oraz najlepsza inwestycja na przyszłość. Jeśli to niewystarczająca motywacja, to może staniecie twarzą w twarz z cukrzycą lub innym schorzeniem obudzi w nas świadomość jak niezwykle ważna jest zdrowa i zbilansowana dieta, aby móc sprawnie przeżyć życie.
Brama do zdrowia ubrana jest w warzywa, owoce, nasiona, orzechy, zdrowe tłuszcze, strączki i nieoczyszczone zboża.
Nie znaczy to, że nic innego już nigdy nie można zjeść, dzięki dobrym wyborom, można od czasu do czasu pozwolić sobie na rekreacyjne posiłki, warto jednak sobie tylko odpowiedzieć na pytanie:
Czy naprawdę właśnie tego teraz potrzebuje?? A nie sięgać bezmyślnie lub pod wpływem presji, że strony innych ludzi.
Jestem pełna podziwu! Życzę wytrwałości i duużo zdrowia. Też zaczęłam walkę z cukrzycą. Pani sukces, bo to ogromny sukces, jest dla mnie motorem do działania. Pozdrawiam serdecznie.